Wciąż zaprząta moją głowę
Zagadnienie porodowe.
Mianowicie: jak to będzie
Gdy nasz Julek już przybędzie.
Nie, nie myślę o pieluchach,
Smoczkach i do noska gruchach,
Mam na myśli taką chwilę,
Gdy, przez czasu nie wiem ile,
Będzie rodzić się łożysko
Oraz szyć się będzie wszystko.
Wtedy będę miał zadanie,
Nie wiem, czym gotowy na nie!
To doniosłe wydarzenie
Ma swą nazwę: kangurzenie.
Mam wziąć Julka na swą klatkę
By zastąpić dziecku matkę.
Ponoć jemu to pomoże.
Lecz co ze mną? O mój Boże!
Tak się składa, że me sutki
Mają loncik bardzo krótki
I łaskoczą jak cholera!
Pokarm też z nich nie wyziera!
A co, jeśli wściekły Julek,
Będzie płakał- i w ogóle?
Jak ja sobie z tym poradzę?
Pod poduszkę go nie wsadzę!
Ale, chociaż panikuję,
To wspaniale się z tym czuję,
Że przez ten jedyny moment,
Będę mógł zastąpić żonę.
Raz, że trochę jej pomogę,
(Chociaż to sam zrobić mogę)
Dwa, że go przywitam w świecie,
Tak po męsku, sami wiecie.
;)