sobota, 24 listopada 2012

Oda do żarłoczności.



Julek, choć jest w biodrach wąski,
Bardzo lubi jeść przekąski.
Wcina wszystko bardzo ładnie:
Co konkretnie? Co popadnie!

Tak to jest, gdy już ma ząbki:
Co nie wpadnie mu do gąbki
Pochłonięte wnet zostaje.
Mleczak nieźle radę daje!

Gdy się dorwie do bułeczki
Wnet zostają okruszeczki.
Kiedy zoczy gdzieś banana
Wnet zostaje skórka sama.

Kiedy ujrzy gdzieś ciasteczko
Co się dzieje – o mateczko!
Nim ktokolwiek go powstrzyma
Pałaszować je zaczyna.

Większa duma rodzicielów,
Gdy wśród tych przekąsek wielu
Syn nasz za obiadek chwyci
I łaskawie się zachwyci.

Gdy kluseczki rosołkowe
Lecą mu na rączki, głowę,
I na tatę, i na mamę!
Słyszy wnet pochwały same!

Piękne zbiera też oklaski,
Kiedy, produkując mlaski
Aż mu podskakuje micha,
Wpycha w siebie kotlecika.

Dumna mama, dumny tata,
Że dzielnego mają chwata,
Co, choć cały się utłuści,
To marchewce nie przepuści!

I to nic, że po szamaniu
Kluski wszędzie są w mieszkaniu,
Mama ma we włosach mannę,
No a Julek siada w wannę,
Bo nieludzko upaćkany,
Brudzi pościel i dywany.
 
Tata dumę też odczuwa,
Że nasz syn tak wszystko wsuwa.
I to w oczy go nie kole,
Że i nos swój ma w rosole.

niedziela, 11 listopada 2012

Przytulanie na ekranie.


Juluś wielbi przytulanie:
Na stojąco, na kolanie,
Na leżąco i siedząco;
Czy jest zimno, czy gorąco.

Gdy rodzice się przytulą
Zaraz leci do nas Julo.
Przytulasów nie daruje:
Nagle się samotnie czuje

I wskakuje "na trzeciego"
Bo nas kocha: ot dlaczego! 

I my syna też kochamy.
Stąd go często przytulamy. 

środa, 13 czerwca 2012

Superjulek.



Nie uniknę już rozgłosu:
Syn nasz chyba jest z kosmosu.
Ma koszulkę z super-eską,
Chociaż białą, nie niebieską.
I choć brak mu peleryny,
Oraz bujnej lok-czupryny,
To ma cechy wskazujące,
Że kosmicznym jest on dzwońcem.

On: uwielbia wprost latanie,
Latać cały dzień jest w stanie,
To go wcale nie zamęcza
(gorzej z tym, co go wyręcza).

On: uwielbia coś wyrywać,
Swoją siłę pokazywać,
Wielkie meble wciąż powala.
Ledwo przy tym sam ocala.

Jest odporny na zgniatanie,
Przewracanie, uderzanie,
Upadanie i wstawanie.
Wszystko syn nasz znieść jest w stanie.

A wzrok jego? Dziwny wielce.
Topi w mig najtwardsze serce.
Niczym supermena gały,
Gdy promieniem w coś strzelały.

On: energii ma pokłady,
Którym człowiek nie da rady.
Więc, choć mocno próbujemy,
Czasem rady nie dajemy.

Ale plan już niecny mamy:
Słaby punkt u syna znamy!
I kryptonit sproszkowany
Chyba w mleku mu podamy.

Osłabiony prędko zaśnie
O to czasem chodzi właśnie.

środa, 22 lutego 2012

Pracogodziny.


Choć popłaca moja praca,
Mój czas wolny znacznie skraca.
Prawie nic go nie zostaje,
Wszystko pracy swojej daję.

Czas na moje hobby oraz czas dla syna
Co dzień mi zabiera roboczogodzina.
Normy i wymogi i mycie podłogi
Pensje i pretensje całej mej załogi.

Choć czekają mnie wyzwania
I zadania do sprostania,
Choć to satysfakcję daje,
To niestety, jak się zdaje,
Życie moje wręcz wywraca
Bo wciąż: praca, praca, praca.

Julek ciągle „dada” woła,
Choć mnie rzadko widzi zgoła,
Smutno mi, lecz to są fakty,
Nikt nie mówił: „lajf jest łatwy”.

Że pracować trzeba- jasne,
Ale nie za ludzi zastęp.
Trzeba czasem przystopować
I się nieco wyluzować,
Aby zegar wyzerować-
-Syna w czasie tym wychować.

Żona bowiem już zmęczona,
Bo zajmuje się nim ona.
Od raneczka do wieczora-
-A nieznośna bywa zmora.

Trzeba oddać jej honory
Bo to wyczyn całkiem spory
Julka to wychowywanie
Oraz dbanie o mieszkanie.

Żono, dzięki Ci, ma luba!
Niech Ci będzie wieczna chluba!
Życzę Ci, abyś… ten tego…
Męża miała pomocnego!
;)

czwartek, 2 lutego 2012

Ząbycz.

 
To radosna jest nowina:
Ząb wystaje z pyszczka syna!
Sterczy tam jak biała skała
Ta zębina Julka mała.

Taki ząbek, co wystaje,
Choć uroku wiele daje.
Nie dodaje mu powagi:
Raczej bardziej coś z łamagi.

Ale Julek się nie łamie
Nowym zębem szamę szamie
I drugiego już hoduje:
Tata go pod łyżką czuje!

Wszystko się też wyjaśniło-
Czemu dziecko nas męczyło.
Czemu ciągle też nas męczy-
Tylko jęczy wciąż i jęczy.
 

Wnet rodzice wybaczyli,
Że tak dziecko ciągle kwili,
Gdy się wreszcie okazało,
Że to dziąsło go bolało.

I emocje złe opadły
Stanął człowiek wprost bezradny
W uśmiech Julka zapatrzony
I w ten ząbek wyszczerzony.

To zjawisko zjawiskowe
Aż odbiera z gardła mowę
Jak się zmienia ten nasz cudak
Oj, nie grozi nam już nuda!

Jak nie skoki rozwojowe,
To syn ćwiczy krzykomowę,
Jak nie kolki i zaparcia
To zębiszcza do wytarcia.

Jak nie płacze z bezsilności
To ze szczęścia, to z miłości
Nuda nam już nie zagraża.
Z Julkiem nuda się nie zdarza.