środa, 13 czerwca 2012

Superjulek.



Nie uniknę już rozgłosu:
Syn nasz chyba jest z kosmosu.
Ma koszulkę z super-eską,
Chociaż białą, nie niebieską.
I choć brak mu peleryny,
Oraz bujnej lok-czupryny,
To ma cechy wskazujące,
Że kosmicznym jest on dzwońcem.

On: uwielbia wprost latanie,
Latać cały dzień jest w stanie,
To go wcale nie zamęcza
(gorzej z tym, co go wyręcza).

On: uwielbia coś wyrywać,
Swoją siłę pokazywać,
Wielkie meble wciąż powala.
Ledwo przy tym sam ocala.

Jest odporny na zgniatanie,
Przewracanie, uderzanie,
Upadanie i wstawanie.
Wszystko syn nasz znieść jest w stanie.

A wzrok jego? Dziwny wielce.
Topi w mig najtwardsze serce.
Niczym supermena gały,
Gdy promieniem w coś strzelały.

On: energii ma pokłady,
Którym człowiek nie da rady.
Więc, choć mocno próbujemy,
Czasem rady nie dajemy.

Ale plan już niecny mamy:
Słaby punkt u syna znamy!
I kryptonit sproszkowany
Chyba w mleku mu podamy.

Osłabiony prędko zaśnie
O to czasem chodzi właśnie.