czwartek, 30 czerwca 2011

Pochlipywanie kontrolowane.


Gdy się o coś chce poprosić
Można płaczem się zanosić!
To metoda jest niegłupia,
By uwagę ludzi skupiać.

Julek prędko to odkryje,
Że gdy łza mu pyszczek zmyje,
Każde spełni się żądanie:
Przytulanie, czy też ssanie.

Wiedza ta, choć niebezpieczna,
Do przeżycia jest konieczna,
By się móc komunikować
Trzeba poznać dziwne słowa,
Których synek nie rozumie:
Za to płakać świetnie umie!

Oto Julka trzy sposoby,
By co chce w trymiga zdobyć:

Wrzaski- od nich uszy więdną,
Jednak rzeczą są niezbędną.
Będą sprawą więc codzienną.

Płacze, choć z początku suche,
Będą targać naszym zuchem,
Oraz rodzicielskim słuchem.

Także zestaw dziwnych stęków,
Kwileń i bezgłośnych jęków,
By rodziców mieć w swym ręku.

Więc co najmniej do przedszkola
Czeka dziwna nas niewola:
Bo gdy tylko to zobaczę,
Że nasz synek chlipie, płacze,
Chyba nie wybaczę sobie,
Jeśli wtedy nic nie zrobię.

niedziela, 26 czerwca 2011

Wolny czas.


Tak to jest, że każdy z nas
Ceni sobie wolny czas.
Gdy się może zrelaksować-
Tylko siebie kokietować.

Lecz ten jakże błogi stan
U nas skończy pewien Pan.
Swoim płaczem i kwileniem
Wnet oznajmi dnia skrócenie.

Nie raz nas ogarnie złość,
Kiedy Julek da nam w kość.
Czy nam cierpliwości stanie
Na to ciągłe przewijanie?

Gdy rozlegnie się płacz dziki
Oraz liczne dziwne ryki,
Jak to zniesie tata z mamą?
Czy jak zombie z łóżka wstaną?

A jak będzie z wolnym czasem?
Czy będziemy mieć go czasem?
Czy już całkiem go oddamy
Zmieniając się w taty, mamy?

Hobby mamy: ba! Niejedno!
Lecz przy Julku wszystkie zbledną.
Czy się wciąż nam będzie chciało
Kiedy czasu będzie mało,
Chcieć coś robić oprócz spania.
Stop! Znów Julek pragnie ssania!

Jak to będzie, co to będzie?
Czy czas będzie choć w weekendzie?
Czy się uda- o dla Boga!-
WCIĄŻ PROWADZIĆ TEGO BLOGA???

Takie myśli mam czasami.
Ale tak to jest z myślami,
Że są często obawami,
Które my tworzymy sami.

A panika szybko znika,
Kiedy widzę moc chłopczyka,
Który ciągle brzuch boksuje
I do wyjścia się gotuje.

Bo czy musi być tak źle?
Przecież z dzieckiem żyć da się?
Chociaż będzie to wyzwanie,
Chcemy być gotowi na nie.
Spróbujemy zostać sobą
I z maleńką tą osobą
Tym podzielić się jak darem,
Że się nie zmienimy wcale.

piątek, 24 czerwca 2011

Pokójul.


Jak wiadomo, własne dziecię,
Najpiękniejsze jest na świecie.
Więc się tatuś dwoi, troi,
By miał piękny swój pokoik.

By miał ślicznie i przytulnie,
Czyli fajnie, tak ogólnie.
By mu było tam u siebie
Swojsko, miło: niczym w niebie.

Bardzo gładko idzie praca,
Bo gdy tata z pracy wraca,
Mama obiad ugotuje
I narzędzia przygotuje…

Potem poda śrubokręcik,
Może nawet śrubkę wkręci,
Lecz ważniejsze jest wskazanie
Gdzie kolejne jest zadanie.

Ja bym nie wpadł, że prócz łóżka
Jeszcze ważna jest poduszka,
Dywan z Yeti dla Juliuszka
Oraz lampion jak wydmuszka.

Mnie nie przyszłoby do głowy,
By mu wziąć abażur nowy,
Poprzestawiać pokój cały.
Ale efekt jest wspaniały!

Ma więc żona dryg do tego,
By z pokoju zwyczajnego
Stworzyć wnętrze wprost bajkowe
Juliuszowe, jednym słowem.

Więc wyrazy ślę uznania
Dla mej żony w tych tu zdaniach.
Tylko jedno mam pytanie:
Czy to koniec już kochanie?
;)

piątek, 17 czerwca 2011

Dentystycznie!



Dość przewrotne mam nazwisko
Bom Pruchnicki niefortunnie.
Cóż, nazwisko to nie wszystko:
Noszę więc to swoje dumnie.

Będąc swego losu panem,
Zbyt szczerbaty się nie stanę.
Bowiem mam postanowienie:
Własnej szczęki odnowienie.

Zęby moje nie leczone
Są próchnicą zagrożone.
Bo dentysty unikałem-
Bólu się okropnie bałem.

Lecz ostatnio coś zmieniłem-
Tę tendencję odwróciłem
I dentystę odwiedziłem.
Potem nawet doń wróciłem!

Czas już zadbać o zębinę,
Bo gdy ujrzę mą dziecinę,
Wcale się nie będę chował:
Będę uśmiech eksponował!

Niech Juliuszek widzi zęby,
Że wystają równo z gęby,
I są białe, ładne, zdrowe,
A nie różnokolorowe.

Niech więc uśmiech mój wymiata,
By kojarzył mu się tata
Z pięknym szkliwem śnieżnobiałym-
I z zapachem też wspaniałym.

Niech ubytków będzie mało,
By tych zębów mi zostało
Tyle, bym go inspirował
Aby zęby swe szczotkował.

Me doznania dentystyczne
Są doprawdy fantastyczne.
Dla Juliusza wszystko zrobię,
Nawet szczękę swą przerobię.

Choć w rezerwie są fundusze,
To ostatni grosz wyduszę.
Zęby sobie zrobić muszę
By szpanować przed Juliuszem.

niedziela, 12 czerwca 2011

Kocie obawy.


Mamy kota. Zwie się Zeza.
Ci, co znają tego zwierza,
Wiedzą o czym wpis ten będzie.
Bo nasz kot jest znany wszędzie,
Z tego, że temperamentu
Ma nie mniej niż E. talentu.

Choć jej linia wręcz zachwyca,
Bywa wściekła ta kocica.
A humory ma bez przerwy!
Przy tym nie brak jej i werwy.

Gościom zawsze pokazuje,
Że się nienajlepiej czuje,
Gdy ktoś obcy grzbiet jej tyka.
Pchyka, drapie i wnet znika.

Taka już jej specyfika.

Mamy lekkie więc obawy
By zwierzaczek nasz głupawy
Nie podrapał nam dziecięcia.
To jest rzecz nie do przyjęcia!

Lecz gdy patrzę czasem na nią,
Jak się leni ze swą panią
Na brzuchalu leżąc Emki
Mrucząc tam dla J. piosenki,
Myślę, że się nic nie stanie,
Że to będzie cud i dla niej.

Nawet jeśli czasem Julek
Chwyci ją za ogon „czule”,
No a ona, obrażona
Dotykaniem jej ogona
Wyprowadzi cios pazurem
Czegoś się nauczy Julek.

Że zwierzątko też ma wolę,
Że tak mówi: „Nie pozwolę!”
Że to trzeba uszanować
I urazy doń nie chować.

Cóż- okaże się jak będzie,
Czy Jul serce Z. zdobędzie.
Przecież fajnie mieć zwierzaka,
Nawet jeśli da drapaka.

czwartek, 9 czerwca 2011

Skur...cz!


Ten pan tutaj moją żonę
Ciągle męczy niesłychanie
Bierze biedną gdzieś na stronę
I się wciąż wyżywa na niej.

Nie wiem czy to nazwać zdradą,
Bo się ciągle spotykają
Emka dość wygląda blado
Gdy ze schadzek tych wracają.

Wierzę w żony zapewnienia,
Że nie kocha tego pana.
Lecz czy to cokolwiek zmienia
Skoro nęka ją od rana?

Nie wiem sam co myśleć teraz:
Jak tłumaczyć fakt, że, kurcze,
Choć jest Emka ze mną szczera,
Ciągle romans ma ze Skurczem.

Lecz przymykam nieco oko
Na te schadzki za trzy grosze.
Staram się to mieć głęboko,
Dzielnie stan ten straszny znoszę.

Bo powszechnie jest wiadome:
Skurcz to chojrak co się zowie!
Julka pchnie na drugą stronę.
Podczas akcji porodowej.

To położnik bardzo znany,
Kto go nie zna nie żałuje.
A- choć mało jest lubiany-
To porody wciąż przyjmuje.

Skurcz się w życiu swym nasłucha:
Klną na niego babki wszędzie.
Więc doceńmy choć raz zucha.
Niech ten dzień dniem Skurcza będzie!

niedziela, 5 czerwca 2011

Rzecz o brzuszku (mój Juliuszku).


Moja żona wciąż mnie pyta,
Czy nie zbytnio jest przytyta.
Mówię jej, że jest właściwie,
By Juliusza litościwie
Nie gnieść bardziej niż potrzeba.
Bo się w ciąży chudnąć nie da.

Niech brzuch rośnie- piękny przecie-
Daje urok on kobiecie:
Jest to urok wyjątkowy,
Nie zwyczajny, lecz ciążowy.

I dlatego inne laski,
Które mają brzuszek płaski,
Przy ciążówce wymiękają.
Tak! Ciężarne radę dają!

My krągłości uwielbiamy,
Tak jak super-sexi mamy,
I nie dla nas lafiryndy,
Oraz inne chude pindy.

Tylko brzuszek tak nas kręci,
Skóra z kością nie zachęci
Szanujących się tatusiów.
Oni pragną tylko brzusiów!

I dlatego, drogie Panie,
Spójrzcie dziś łaskawie na nie.
To jest wspólna cząstka ciała,
Którą miłość Wasza dała.

A ponadto, ciąża przecie,
Skąd się wzięła, same wiecie.
Wspólnej pracy jest owocem.
I po ciąży będą noce…

środa, 1 czerwca 2011

Nagi peryskop.


Juliusz w brzuchu sobie siedzi,
Lecz nasz świat dość bacznie śledzi.
Całkiem widzę to wyraźnie,
Bo mam bujną wyobraźnię.

W brzuchu wcale nie próżnuje,
A bez przerwy obserwuje.
Zbiera dane, kalkuluje,
Widzi światło, słyszy, czuje.

Piękny zapach i głos mamy
Jest mu znany i kochany.
Pewnie i tatusia smrodek
Zna ten nasz kochany płodek.

Jeszcze trochę czasu minie,
Zanim przetnę pępowinę,
 Ale ważne aby Julek
Nie bał świata się w ogóle.

No bo poród dla Juliusza,
Gdy do wyjścia coś go zmusza
To wyzwanie jest ogromne!
(Że o mamie tu nie wspomnę.)

Niech nasz synek będzie gotów
Na nadejście tych kłopotów.
By się nie bał dnia porodu,
Gdy z małego tego płodu,
Na świat przyjdzie coś pięknego.
Niech i on się cieszy z tego.